Woody Allen i jego wielka miłość. Also, Diane Keaton.

Jak chce kochać Woody Allen?

“Wszelka przesada kłóci się z celem teatru: a celem tym było i jest - tak u początków teatru, jak i dzisiaj - podstawiać zwierciadło naturze, uświadamiać cnocie i hańbie ich własne rysy, substancji epoki nadawać formę, która ją utrwali. Wizerunek przejaskrawiony czy nazbyt blady spodoba się może ignorantowi, ale razić będzie znawcę (...).” - "Hamlet", William Szekspir
“When you look at yourself, do you see what I see? If you do why the fuck are you looking at me?” - "Fuck U", Archive

“Miłość w Saybrook” Woody’ego Allena (którą można obejrzeć w Teatrze 6. Piętro) zaczyna się od pisarza - Maxa, który próbuje (i nie udaje mu się) napisać sztukę. Następnie przechodzi do głównego wątku. Poznajemy dwa małżeństwa: Norman i Sheila obchodzą rocznicę ślubu w niedawno kupionym domu w tytułowym Saybrook, do którego zaprosili Davida i Jenny (siostrę Sheili). Nagle do drzwi dzwoni trzecie, obce wszystkim małżeństwo - Hal i Sandy. Hal i Sandy pobrali się w tym domu kilka lat wcześniej i chcieli ponownie zobaczyć to miejsce. Przypadkiem jednak ujawniają skrytkę w której Norman trzyma dziennik swojego romansu z Jenny. Sytuacja eskaluje i zazdrosny i wściekły David postanawia zastrzelić wszystkich, łącznie z niewinnymi Halem i Sandy. W tym momencie następuje zwrot akcji i okazuje się, że Norman, Sheila, David i Jenny to postacie fikcyjne stworzone przez Maxa którego poznaliśmy na początku. Nie podobało mu się zakończenie, w którym David zabija wszystkich, więc porzucił nieskończoną sztukę w szufladzie, z której te postacie uciekły. Hal namawia Maxa, żeby napisał zakończenie w którym David i Sheila wybaczają Normanowi i Jenny. Max z początku uważa to za mało realistyczne. Teatr ma być zwierciadłem życia - twierdzi - a on sam nie zna szczęśliwych relacji. W końcu jednak zgadza się, przekonany małżeństwem Hala i Sandy, że dobre związki istnieją. Jednak gdy Hal i Sandy zostają sami, okazuje się, że ich własne małżeństwo jest dalekie od ideału - oboje mieli romans z kimś innym, i kiedy bohaterowie sztuki w sztuce na koniec wybaczają sobie swoje przewinienia, Hal i Sandy nie są w stanie się na to zdobyć i rozstają się.

Cofnijmy się trochę w czasie do Szekspira. Hamlet podejrzewa wuja o zabójstwo swojego ojca - króla, a swoją matkę, o współudział. Żeby sprawdzić swoje podejrzenia wystawia sztukę, w której podobne wydarzenia mają miejsce. “Ta dama chyba za wiele przyrzeka” stwierdza królowa, potępiając fikcyjną wersję siebie samej, obiecującą wieczną miłość swojemu małżonkowi, a co za tym idzie, potępia siebie samą. Wuj przerywa sztukę podczas sceny otrucia króla przez brata, ujawniając tym samym, że ma podobną zbrodnię na swoim sumieniu. Hamlet używa fikcji teatru jako lustra, które przykłada przed twarz swojej rodzinie, ujawniając prawdę o nich samych. Jednocześnie Szekspir swoją sztuką ujawnia nam prawdę o nas samych. O zazdrości, żądzy władzy, o tym jak szybko łamiemy swoje własne przyrzeczenia.

U Allena Max też twierdzi, że teatr jest zwierciadłem życia, i rzeczywiście fikcyjne zdrady prowadzą pośrednio do przyznania się do prawdziwych zdrad. Jednak Allen stosuje jeden zabieg który raczej oddala go od prawdy: Hal twierdzi, że teatr powinien dawać nam wiarę w miłość i w związki, i w to, że ludzie potrafią sobie wybaczać. Sam jednak nie wybacza. Allen próbuje tu mieć ciastko i zjeść ciastko. Twierdzi, że przebaczenie to wspaniała rzecz i potrzebna do miłości i długich związków, daje ją swoim bohaterom, w sztuce w sztuce, ale odmawia jej nam, widowni swojej właściwej sztuki. Pokazuje nam happy end, jednocześnie czyniąc go niewiarygodnym, odbierając satysfakcję którą mógłby nam dać.

Podobny zabieg zastosował w Annie Hall. Pod koniec filmu Alvy i Annie rozstają się, kiedy ona chce rozwijać swoją karierę w Los Angeles, a on nienawidzi tego miasta i woli zostać w Nowym Jorku. Alvy postanawia jednak odzyskać Annie, leci do LA, proponuje ślub i prosi ją, żeby wróciła z nim. Ona odmawia i mówi, że jest niezdolny do cieszenia się życiem tak jak jego ukochany Nowy Jork. Później widzimy powtórkę tej sceny z innymi aktorami. Tym razem jednak Annie zgadza się wrócić do Alviego. Okazuje się, że to przygotowania do inscenizacji sztuki napisanej przez Alvyego, który łamiąc czwartą ścianę mówi nam, że dlatego chcemy sprawić, żeby rzeczy wychodziły idealnie w sztuce, ponieważ to takie ciężkie w rzeczywistości.

Utożsamiając Alvy’ego z Nowym Jorkiem, Annie wskazuje, że jego odmowa przeprowadzki reprezentuje jego niechęć do zmienienia się. Oczywiście w idealnym, fikcyjnym świecie Alvy’ego, to Annie zmienia się dla niego. Pewnie nie jestem kimś kogo warto się słuchać w takich sprawach, ale jeśli lekcją, którą wyciągasz z rozpadu swojego związku jest “wszystko byłoby dobrze, gdyby ta druga osoba bardziej się dla mnie poświęciła” to coś mi mówi, że kolejny związek będzie miał dla ciebie podobną lekcję.

Zamiast kochać drugą osobę, Woody Allen kocha Nowy Jork. W żadnym swoim filmie nie mówi o nikim tak pięknie, jak o swoim mieście w Manhattanie.

Fajnie jest kochać miasto, bo ono nigdy cię nie zdradzi, nigdy nie zrani. To miłość która wymaga bardzo niewiele odwagi. Również na liście rzeczy które łatwo kochać: wyidealizowany obraz kogoś z kim nie możesz nigdy być.

Woody Allen nie pokazuje wizerunku świata zbyt jaskrawego lub zbyt bladego, pokazuje je oba jednocześnie, nie integrując je w całość. Nie możemy mieć świata idealnego, więc mamy świat zbyt ponury. Cokolwiek innego byłoby kompromisem.

Patrząc, jak Woody Allen używa fikcji w fikcji, teatru w teatrze, widzę człowieka, który chciałby wierzyć w miłość, chciałby wierzyć w przebaczenie, przyznaje, że to wartościowe ideały, ale jednocześnie boi się wyjść na kogoś kto naprawdę w nie wierzy, kto kocha i przebacza, bo to głupie, naiwne i dobry sposób, żeby dać się zranić. Chciałby, żeby ktoś go przekonał, że jest inaczej, ale sam nie zamierza dać takiego przykładu innym.

Może teatr to rzeczywiście jest zwierciadło?